Wakacyjny „punkt przywracania systemu”
Wczesnym rankiem wymykam się cichutko z domu. Wskakuję na obładowany rower z dopiętą przyczepką. Wyruszam w nieznane, ku przygodzie. Plan jest banalnie prosty: dojechać z Suwałk w Bieszczady ”ocierając się” o wschodnią granicę Polski. Zmierzyć tę odległość własnym wysiłkiem, odwiedzając po drodze wiele atrakcyjnych miejsc. Realizacja planu przynosi mi dni pełne wrażeń. Dni tak różne od codzienności. Ciągle coś się zmienia, coś zaciekawia, przykuwa uwagę. Czasem widoki są błogie, kojące przynoszą spokój i harmonię, a to znów dla odmiany gwarne starówki starych miast tętniące życiem. Szybko mijam Podlasie, przecinam linię Bugu, ”przeskakuję” przez Wyżynę Lubelską i już jestem na Pogórzu. Stąd prosto w Bieszczady. Preludium u ich bram jest obowiązkowa kąpiel w Jeziorze Solińskim. Potem już tylko to na co czekałem. Długie podjazdy, szybkie zjazdy, wysiłek, adrenalina, upał i deszcz. Bieszczady szczodrze obdarowują mnie swymi urokami. Zagłębiam się w ich najdziksze zakątki. Delektuję wspaniałymi widokami. Chłonę wszystkimi zmysłami ich piękno, czuję w mięśniach ich surowość i niedostępność. Gdzieś za Wołosatym spotykam patrol Straży Granicznej. „Dalej już pan nie pojedzie, tu kończy się Polska”. Zawracam, by po chwili spojrzeć raz jeszcze za siebie. Stojąc w tym pięknym miejscu utworzyłem w myślach mój „wakacyjny punkt przywracania systemu”. Punkt przywracania systemu wartości, punkt przywracania równowagi, czerpania siły i energii na kolejny rok. W ciężkich chwilach zawsze będę mógł się do niego cofnąć by spojrzeć na połoniny, usłyszeć szum rzeki, odetchnąć górskim powietrzem. Po takim resecie mój pokładowy komputer znów będzie pracował na pełnych obrotach.
Po 13 dniach w podróży wracam do domu cały i zdrowy w znakomitym nastroju i ze świeżym spojrzeniem na stare sprawy. Łącząc kolarstwo z turystyką podczas mojej wyprawy przejechałem 1750 km. Odwiedziłem 6 parków narodowych, dziesiątki miast, setki mniejszych miejscowości. Oddając się wakacyjnym wspomnieniom snuję plany na kolejną wyprawę. Szkoda tylko że na ich realizację przyjdzie mi poczekać prawie cały rok.

Dariusz Tasior

Klub Rowerowy MTB Suwałki